13.5.14

Życzenia dla konsultanta

Drogi konsultancie z T-Mobile PL, życzę Ci żebyś do końca życia zmuszony był zaliczać laboratoria z fizyki u Andrzeja. Żeby Ci zawsze chleb spadał masłem do dołu. Żebyś nigdy nie mógł znaleźć początku taśmy klejącej i miał mokrą krawędź rękawa po każdym myciu rąk. Żebyś codziennie zacinał się w palec papierem. Niech Ci się filmiki na youtubie buforują całą wieczność, a komar ugryzie w jaja. Żeby ci w kiblu papieru zabrakło, a captcha zawsze niech będzie nieczytelna. Życzę Ci szybszej kolejki w kasie obok, upierdliwych sąsiadów, stania w korkach na wieki wieków, skarpetek nie do pary, rozładowanej empetrójki przed najdłuższą podróżą, zbicia ulubionego kubeczka, problemów z erekcją, urwania kapselka do otwarcia puszki coca-coli, zawsze splątanych słuchawek, odbitego palucha w przed-chwilą-kupionej Nutelli. Niech po cenach zawsze zostaje klej na produktach, każdy Twój autobus będzie "do zajezdni", a ewentualna dziewczyna błyskotliwa jak czołówka polskich szafiarek. I żebyś trafiał na ludzi wyłącznie tak kompetentnych, jak ty sam.
Znajdę cię.
Kanalio.


Facebook

22.1.14

Należy się 10 procent wartości samolotu

Katastrofa Dreamlinera wisiała na włosku, pasażerka uratowała samolot

We wtorek 21 stycznia, o mały włos nie doszło do katastrofy Boeinga 787 linii Norwegian. Podczas kołowania maszyny na pasie startowym lotniska w Bangkoku doszło do wycieku paliwa, który szczęśliwie został zauważony przez jedną z pasażerek. O całej sytuacji została poinformowana załoga […].


~Nielot: Pasażerce należy się 10% wartości samolotu.
Ja jak wybieram się w podróż samolotem to zawsze zabieram ze sobą 3 rzeczy: Spadochron, gaśnicę i kanister z paliwem.
Miałem kiedyś taką sytuację że samolot został skierowany na inne lotnisko z powodu złych warunków na docelowym lotnisku. W trakcie lotu okazało się że zabraknie paliwa i na zapasowe lotnisko nie dolecimy. Zaproponowałem wtedy że odstąpię swoje paliwo licząc po 1000 $ za litr.
Załoga i pasażerowie początkowo byli oburzeni ceną, a samolot zaczął tracić wysokość, mówili mi - ty też zginiesz.
Wtedy ja pokazałem im spadochron. Z miejsca wymiękli i wyskakiwali z kasy że aż miło.
Zarobiłem na tym coś koło 30 000 $, a dodatkowo linie lotnicze wypłaciły mi 10% wartości samolotu, również lotnisko wypłaciło mi 10% wartości akcji ratowniczej.
Dzięki temu nie muszę już pracować, siedzę w ciepełku, piszę durne komentarze, a wy je czytacie.

~pasażer do ~Nielot: Ale po co gaśnica? :)

~Nielot do ~pasażer: Już Ci wyjaśniam: Kiedyś leciałem Lufthansą i taki łysy gościu położył kapelusz na wolnym miejscu obok swojego fotela. Ichnia stewardessa kazała mu ten kapelusz zabrać, a gościu się uparł że przecież fotel jest wolny więc kapelusza nie zabierze. Stewardessa zwołała załogę i gościowi dali lekki wycisk, na co on zaczął krzyczeć: Ratunku Niemcy mnie biją. Pasażerami było towarzystwo międzynarodowe i taki mi był wstyd że postanowiłem wyskoczyć z tego samolotu i resztę podróży odbyć stopem.
Przez pomyłkę zamiast spadochronu chwyciłem gaśnicę przypiąłem do pleców, otworzyłem okno i ... tyle mnie widzieli. Wyskoczyłem.
Lecę w dół i wciąż słyszę taki dziwny furkot koło ucha. Byłem pewien że to ten dinks za który się pociąga by otworzyć spadochron. Łapię za to, patrzę a to: Instrukcja obsługi gaśnicy.
No myślę sobie, to już po mnie.
Wtem widzę że pode mną leci inny samolot i ciągnie smugę dymu.
Pilot mnie zauważył i tak sprytnie podleciał pode mnie że wylądowałem obok tego płonącego silnika.
Szybko przeczytałem tą cholerną instrukcję, uruchomiłem gaśnicę i zgasiłem pożar.
Szczęśliwie wylądowaliśmy na lotnisku, dalszą podróż odbyłem stopem, z tym pilotem do dziś spotykamy się na piwie, a linie lotnicze w nagrodę ufundowały mi spadochron i gaśnicę z którą teraz latam.

~Ciekawski do ~Nielot: Miałeś jeszcze jakieś inne ciekawe lotnicze przygody? […]

~Nielot do ~Ciekawski: Pewnie że miałem. Ance jedną opisałem, ale Onet nie puścił, nie wiem dlaczego, może była zbyt dziwna?
Ale opiszę Ci jedną z "krajowego rynku".
Byłem kiedyś w okolicach Gdańska i dostałem pilną wiadomość że natychmiast mam być w Kielcach.
W grę nie wchodził samochód, ani pociąg, bo zbyt powolne.
Akurat był lot z Gdańska do Krakowa. Kupiłem bilet, wsiadłem do samolotu i w drogę.
Ale miałem chytry plan. Zabrałem ze sobą : 2 ślimaki, gąsienniczkę i motylka.
Jak minęliśmy Radom wypuściłem te zwierzaczki na wolność.
Stewardessa narobiła takiego rabanu że pilot sądził że jest jakaś totalna awaria i wylądował w Kielcach.
Ja korzystając z zamieszania dyskretnie się "ulotniłem" i zdążyłem na czas.
Zwierzaczkami zaopiekowały się służby weterynaryjne. Ślimaczki i gąsienniczkę odesłano samolotem do Gdańska, a motylkowi pokazano kierunek i miał dolecieć sobie sam.
Doprawdy zaimponowały mi służby weterynaryjne, bo przecież te ślimaczki w życiu by same do Gdańska nie dotarły.

Forum Onet.pl