22.1.14

Należy się 10 procent wartości samolotu

Katastrofa Dreamlinera wisiała na włosku, pasażerka uratowała samolot

We wtorek 21 stycznia, o mały włos nie doszło do katastrofy Boeinga 787 linii Norwegian. Podczas kołowania maszyny na pasie startowym lotniska w Bangkoku doszło do wycieku paliwa, który szczęśliwie został zauważony przez jedną z pasażerek. O całej sytuacji została poinformowana załoga […].


~Nielot: Pasażerce należy się 10% wartości samolotu.
Ja jak wybieram się w podróż samolotem to zawsze zabieram ze sobą 3 rzeczy: Spadochron, gaśnicę i kanister z paliwem.
Miałem kiedyś taką sytuację że samolot został skierowany na inne lotnisko z powodu złych warunków na docelowym lotnisku. W trakcie lotu okazało się że zabraknie paliwa i na zapasowe lotnisko nie dolecimy. Zaproponowałem wtedy że odstąpię swoje paliwo licząc po 1000 $ za litr.
Załoga i pasażerowie początkowo byli oburzeni ceną, a samolot zaczął tracić wysokość, mówili mi - ty też zginiesz.
Wtedy ja pokazałem im spadochron. Z miejsca wymiękli i wyskakiwali z kasy że aż miło.
Zarobiłem na tym coś koło 30 000 $, a dodatkowo linie lotnicze wypłaciły mi 10% wartości samolotu, również lotnisko wypłaciło mi 10% wartości akcji ratowniczej.
Dzięki temu nie muszę już pracować, siedzę w ciepełku, piszę durne komentarze, a wy je czytacie.

~pasażer do ~Nielot: Ale po co gaśnica? :)

~Nielot do ~pasażer: Już Ci wyjaśniam: Kiedyś leciałem Lufthansą i taki łysy gościu położył kapelusz na wolnym miejscu obok swojego fotela. Ichnia stewardessa kazała mu ten kapelusz zabrać, a gościu się uparł że przecież fotel jest wolny więc kapelusza nie zabierze. Stewardessa zwołała załogę i gościowi dali lekki wycisk, na co on zaczął krzyczeć: Ratunku Niemcy mnie biją. Pasażerami było towarzystwo międzynarodowe i taki mi był wstyd że postanowiłem wyskoczyć z tego samolotu i resztę podróży odbyć stopem.
Przez pomyłkę zamiast spadochronu chwyciłem gaśnicę przypiąłem do pleców, otworzyłem okno i ... tyle mnie widzieli. Wyskoczyłem.
Lecę w dół i wciąż słyszę taki dziwny furkot koło ucha. Byłem pewien że to ten dinks za który się pociąga by otworzyć spadochron. Łapię za to, patrzę a to: Instrukcja obsługi gaśnicy.
No myślę sobie, to już po mnie.
Wtem widzę że pode mną leci inny samolot i ciągnie smugę dymu.
Pilot mnie zauważył i tak sprytnie podleciał pode mnie że wylądowałem obok tego płonącego silnika.
Szybko przeczytałem tą cholerną instrukcję, uruchomiłem gaśnicę i zgasiłem pożar.
Szczęśliwie wylądowaliśmy na lotnisku, dalszą podróż odbyłem stopem, z tym pilotem do dziś spotykamy się na piwie, a linie lotnicze w nagrodę ufundowały mi spadochron i gaśnicę z którą teraz latam.

~Ciekawski do ~Nielot: Miałeś jeszcze jakieś inne ciekawe lotnicze przygody? […]

~Nielot do ~Ciekawski: Pewnie że miałem. Ance jedną opisałem, ale Onet nie puścił, nie wiem dlaczego, może była zbyt dziwna?
Ale opiszę Ci jedną z "krajowego rynku".
Byłem kiedyś w okolicach Gdańska i dostałem pilną wiadomość że natychmiast mam być w Kielcach.
W grę nie wchodził samochód, ani pociąg, bo zbyt powolne.
Akurat był lot z Gdańska do Krakowa. Kupiłem bilet, wsiadłem do samolotu i w drogę.
Ale miałem chytry plan. Zabrałem ze sobą : 2 ślimaki, gąsienniczkę i motylka.
Jak minęliśmy Radom wypuściłem te zwierzaczki na wolność.
Stewardessa narobiła takiego rabanu że pilot sądził że jest jakaś totalna awaria i wylądował w Kielcach.
Ja korzystając z zamieszania dyskretnie się "ulotniłem" i zdążyłem na czas.
Zwierzaczkami zaopiekowały się służby weterynaryjne. Ślimaczki i gąsienniczkę odesłano samolotem do Gdańska, a motylkowi pokazano kierunek i miał dolecieć sobie sam.
Doprawdy zaimponowały mi służby weterynaryjne, bo przecież te ślimaczki w życiu by same do Gdańska nie dotarły.

Forum Onet.pl